Pobudka rano, buty mokre, skarpety mokre, stopy bolą… No ale nic, od paru dniu kumulowało się zmęczenie i właśnie teraz dało Pstrykaczowi znać, żeby troszkę zwolnił. Dlatego dzisiaj tylko troszkę ponad 19km, bo lepiej małymi odcinkami poruszać się do przodu, niż stanąć w miejscu. A Pstrykacz nie ma innego wyjścia, jak nauczyć się odpoczywać właśnie chodząc mniej.
Niedługo za Dorohuskiem spotkanie ze Strażą Graniczną. Dopytali, czy Pstrykacz ma wodę i jedzenie i zaoferowali, że mogą przywieźć w razie potrzeby. Na szczęście nie było aż tak źle, więc Pstrykacz jedynie podziękował i uciął miłą pogawędkę ze strażnikami.
I tu dzisiejsza relacja mogłaby się skończyć, bo przed 14 Pstrykacz już był w Dubience na noclegu. Znalazł agroturystykę tuż pod kościołem, Dubienka pod bocianim gniazdem. Pani Barbara Poliwczak nie dość że Pstrykacza przenocowała, to dała jeszcze i zupy ogórkowej, i pierogów leniwych. Pani bardzo miła i bardzo smacznie gotuje, Pstrykacz poleca 😀
Po takim obiedzie Pstrykacza zmógł sen i spał aż do 17:30, by potem polecieć jeszcze szybko na wieczorną Mszę Świętą.
Taki ot lżejszy dzień 🙂





