Dzień 23 (Dubienka – Horodło)

Pstrykacz wstał dzisiaj o 7:15. Po śniadanku wpisał się do księgi pamiątkowej, zrobił sobie zdjęcia z panią Basią i z Puszkiem (psem, który sobie Pstrykacza niezwykle upodobał), bo i podreptał w trasę. Przy wyjściu z Dubienki ktoś żartobliwie zaczepoił Pstrykacza: „A na rower to nie stać?”, na co Pstrykacz: „A no nie, tylko na buty wystarczyło”. 

Cały dzień był pod górkę. Zaczynają się małe wzniesienia, które dają już do myślenia, a co to będzie w górach. Po pierwszych 12km postój na schodach kościoła. Na drugie śniadanie banany, ciastka i rodzynki.

Pogoda dzisiaj była bardzo dobra do spacerowania. Dopiero kilometr przed celem Pstrykacz rozejrzał się i trochę zafrasował – z tyłu burzowa chmura, z boku grzmi… Ale deszcz się wstrzymał jeszcze chwilę i pozwolił dotrzeć do miejsca noclegowego, które dzisiaj było nietypowe. Pomimo tego, że Horodło jest pięknym, starym miastem o imponującej historii (jak to miasta na pograniczu), to w mieście jest tylko jeden hotel. Żadnej agroturystyki! Więc Pstrykacz poszedł do proboszcza z prośbą o użyczenie kawałka trawnika pod namiot, lecz ten miał lepszy pomysł i zaproponował starą, nieużywaną kaplicę. Mury grube, więc całkiem ciepło. No i towarzystwo wielu świętych spoglądających z obrazów 😀 Ksiądz proboszcz jeszcze użyczył swojej łazienki i zaprosił na kolację i śniadanie.

Dzisiejszy dzień został zaliczony do udanych 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *