Spokojny dzień.
Rano szybkie ogarnięcie i poranna Msza. O dziesiątej wyjście na trasę, a o dwunastej Pstrykacz był już w Gołdapi. Odwiedziny w tutejszym kościele i kartacze na obiad.
Dalsza trasa wiodła przez las obok starych wiaduktów. Za mostami Pstrykacza dogoniła jakaś deszczowa chmura, więc został zmuszony do krótkiego postoju, na którym zniknęła reszta wczorajszej kiełbasy.
Deszcz minął, szedł sobie Pstrykacz spokojnie, pstrykał zdjęcia motylkom… a tu zaraz goni go kolejna deszczowa chmura. Na szczęście zaczęło kropić dopiero po wejściu do Dubeninek, więc pozostało jedynie szybko znaleźć miejsce do spania. Szukając noclegu, najlepiej jest pójść pod kościół i zapytać kogoś miejscowego. Tym razem trafiło na bardzo sympatycznego pana, który zaproponował swoją przyczepę kempingową w sadzie. W przyczepie był nawet prąd! A do tego na kolację jajecznica chyba z aż 6 jaj. I zimny, szybki prysznic na zakończenie dnia.
Pstrykacz nadal jest bardzo zadowolony z tego, że wyszedł 😉
Dzień 3 (Grabowo – Dubeninki)
